W dzisiejszym poście chciałabym wyjaśnić pewną dość kontrowersyjną sprawę, aby nie musieć tłumaczyć tego na okrągło. :)
Wraz z nadejściem cieplejszych dni, a nawet trochę wcześniej, bo przeważnie pod koniec lutego Timon żegna się ze swoim zimowym odzieniem. Trochę wcześnie - wiem, aczkolwiek po całej jesieni i zimie z taką kupą futra mam tej sierści już kompletnie dość. Wiem, że ofutrzony pudlowaty ładnie wygląda na zdjęciach, że ma miękką sierść i że daje mu ona nieocenione ogrzewanie naturalne. :) Mimo to wraz z rozdzieleniem psa na pół, tj. na wełnę i ciało, skaczę z radości że to już koniec z tymi kłakami, a Timon nabiera nowej energii życiowej!
Przejdźmy do konkretów.
Pudlowaty z wełną - dostojnie wyglądający, super "miś", super do miziania, przykuwa uwagę, jest mu ciepło. Świetnie! No dobra, więc co w tym złego? A no to, że sierść ma stosunkowo rzadką i niesamowicie miękką (ludzie porównują z jedwabiem), do tego białą. Nadal nic? Taka sierść łapie KAŻDE zabrudzenie które nie schodzi do kąpieli, strasznie szybko się namacza, w deszczowe dni ma przekichane, bo jest mopem. Wszystkie najmniejsze drobinki z łatwością wplątują się w sierść, gdyby równie łatwo wychodziły, to pół biedy, ale czasami nawet trudno to wyczesać szczotką i kończy się przeważnie na ręcznym biegu. Porównywalnie bez większego trudu robią się kołtuny, przeważnie pod pachami, na podwoziu i za uszami, nawet, jak miejsca te skracam do max 2cm. Poza tym, bez względu na używane kosmetyki, pies z długą sierścią śmierdzi potem, nie mam pojęcia skąd to się bierze, ale nawet parę godzin po kąpieli, nie jest to miły zapach. Ponadto kleszcze - wiecie jak trudno jest znaleźć je w długiej, kręconej sierści? Nieraz znalazłam, poszłam po szczypce i musiałam na nowo szukać tego pasożyta w sierści nie tylko macaniem, ale i wzrokiem, co trochę zajmowało. Wyciąganie kleszcza to zabawa na następne kilka minut, podczas której będziecie walczyć, aby prawidłowo chwycić, wywinąć i wyrwać bez chwytania sierści i jej wyrywania. Ale spokojnie, i tak wyrwiecie chociaż trochę. Kolejną sprawą są wcześnie wspominane kąpiele, jakże oczywiste dla pudlowatych. Z długą sierścią jest to męczące i każdy właściciel pudla wam to powie. Szczerze współczuję posiadaczom pudli dużych. U nas wygląda to tak, że najpierw muszę psa napsikać, aby włos nie był za suchy, rozczesać, włożyć watę do uszu, namoczyć pod prysznicem, umyć płynem, spłukać, umyć szamponem, spłukać, wytrzeć ręcznikiem, napsikać odżywką i susząc rozczesywać. Po tym przeważnie psa podgalam - pysk, szyja, nasada ogona, za uszami, pod pachami i do tego miejsca bikini oraz okolice opuszek łapek. Zajmuje mi to przeważnie 4-5h łącznie, a może nie wspominałam, ale Timon nie lubi kąpieli, suszarek i maszynki do golenia. Przez ten czas jest zestresowany, a smaczki, rozweselanie, delikatne zabiegi nic nie dają.
Wyżej opisane powody wystarczają mi do golenia psa na całym ciele.
Pudlowaty łysy - szczur, "chory?", "na pewno mu zimno", "tylko żeby było widać mięśnie", wytrzeszcz, brzydal, głodzony, mikroskopijnych rozmiarów. W skrócie - nie wiem jak można taką krzywdę psu wyrządzić! Jak już go ogolę i świat się o tym dowie, to czasami smutne, że ludzie tak negatywnie na to reagują, mówiąc że wygląda okropnie i że robię to tylko dla mody widocznych mięśni. Jak słuchając takich rzeczy spojrzę na ryjek mojego psa, wiem swoje, że nie mają racji. Okej, zdarza się że maszynka nawali i jest obcięty na brzydala, ale po dwóch tygodniach odrasta i jest w porządeczku. Chociaż to pewnie i tak szok po kulce sierści. Timon ogolony, to Timon szczęśliwy. Jak się zmoczy, to w mig wysycha, jak się ubrudzi, to nie jest to tak widoczne, a i kąpiele nie są udręką. Ma normalny, psi zapach, co mnie cieszy, wygląda jak PIES, a nie misiek czy piesek z torebki. Wszystkie kleszcze są szybko zauważane i generalnie nie ma z tym problemu. Zdecydowanie lepiej przebiega proces chłodzenia organizmu w okresie wiosennym i letnim, a na zimniejsze dni - ma ubranka.
Dodam jeszcze, że pudle mają z reguły gęsty, sztywny i gruby włos, co nijak nie ma się z rzadkim, miękkim i cienkim włosem u Timona.
Po tym skromnym wpisie mam nadzieję, że zrozumieliście to, dlaczego pudlowatemu nie po drodze z cięciem "na lwa". :)
Pozdrawiamy, Kaja&Ti
Doskonale Cię rozumiem. Też mamy problem z widocznością kleszczy i innych niechcianych rzeczy w takim futrze, dlatego Vasco już od tygodnia jest golaskiem ;)
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu, mnie najbardziej dobija to że nie nadążam z rozczesywaniem kłaków właśnie za uszami i na uszach oraz głowie (trzeba wspomnieć, że jak mój coś zje, zmoknie itp to wyciera głowę o posłanie, dywan, kanapę i tapiruje włosy) weź to potem rozczesz �� i tak ten brud po spacerach zwłaszcza w np czarnoziemach gdzie pies np biega za piłeczką, nie do wyczyszczenia bez kąpieli. A dodam, że mój nie znosi czesania i przeżywa taką panikę podczas pielegnacji, że strach (pozostałość po poprzednich właścicielach). Dlatego właśnie mój też strzeżony jest na "szczura", przynajmniej jak robi się ciepłej nie "sapie" biegając za zabawką i pływając nie musi taszczyć tego nasiąkniętego mopa z wełny ��
OdpowiedzUsuń